Strony

piątek, 17 czerwca 2016

„Audrey. Osobisty album Audrey Hepburn”- recenzja

Dzisiaj przedstawię Wam mój wyjątkowy egzemplarz, który zajmuje honorowe miejsce na półce.


W tej chwili mamy mnóstwo albumów dokumentujących życie znanych i mniej znanych osób, jednak rzadko kiedy oddają one w pełni dusze postaci. Tym razem się nie rozczarowałam. Książka wydana jest w pięknej czarno-złotej kolorystyce. Bajecznie ilustrowany, starannie wydany album pod tytułem „Audrey. Osobisty album Audrey Hepburn” autorstwa Suzanne Lander ukazuje fenomenalną aktorkę, ikonę stylu, szyku, elegancji i kobiecości nie tylko lat 50-tych XX wieku.


Odkryjemy tam jedno oblicze Audrey. Oczaruje nas swoim wdziękiem i klasą. Fotografie z różnych okresów jej życia, dopełnione komentarzami, pozwalają nam poznać jaka była naprawdę i w jaki sposób odbierali ją inni jako człowieka, kobietę, czy aktorkę. Poznamy też skrywane fakty, między innymi przejawy jej zaangażowania w pomoc humanitarną z ramienia UNICEF-u. Zrozumiemy i przede wszystkim naocznie przekonamy się na czym polegała jej wyjątkowość.

W albumie tym została uchwycona esencja jej życia i twórczości. Kadry z filmów, dzięki którym rozkochała w sobie rzesze publiczności, dialogi, które każdy wytrawny kinoman zna na pamięć. Któż bowiem nie kojarzy dialogu:

„David: Sabrino, gdzie byłaś przez całe moje życie?
Sabrina: Nad garażem”,

albo:
„Baron St. Fontanel: Kobieta szczęśliwa w miłości spali suflet. Kobieta nieszczęśliwa w miłości zapomni włączyć piekarnik”.


Po przeczytaniu książki uzyskamy odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań, dotyczącym osoby Hepburn. Odpowiada ona o swoim dzieciństwie,dorastaniu, dojrzałości, a także przebiegu kariery aktorskiej. Każdy z fanów Audrey Hepburn znajdzie na stronach albumu coś dla siebie.

'' Album „Audrey. Osobisty album Audrey Hepburn” daje spojrzenia na wszystko to, co po dzień dzisiejszy inspiruje kobiety na całym świecie – postać Audrey Hepburn. Jej kobiecość była fascynująca i intrygująca. Zawsze, nawet jako aktorka drugoplanowa grała pierwsze skrzypce. Wciąż zbudza niesłabnące zainteresowanie wśród projektantów mody, filmowców, kolejnych pokoleń, którzy czerpią z niej pełnymi garściami”. Ten bajeczny album świetnie te zdolności ujawnia, dlatego polecić go należy bez wahania osobom, które jeszcze nie poznały fenomenu Audrey Hepburn – przez co wiele straciły oraz wszystkim, którzy są nim zauroczeni – po lekturze będą jeszcze bardziej.. ''

Klasa sama w sobie...


Dlaczego polecam?
-przepiękne ilustracje
-każda strona jest perfekcyjnie dopracowana
-interesujące fakty z życia Hepburn
-wywiady z jej przyjaciółmi
-ciekawostki zza kulis

Dlaczego nie polecam?
.................................

Ideał w każdym calu!
Oceniam 10/10!

Przeczytaj i zakochaj się od pierwszego wersu! :)

czwartek, 16 czerwca 2016

"Do piekła na wysokich obcasach" Helena Frith Powell- recenzja

Botoks, igła, skalpel- te trzy słowa wystarczą, by po kobiecej skórze przeszedł zimny dreszcz. Choć może tylko pozornie. Każda z nas skrycie marzy o tym, by 40-stka nie była tylko symbolem siwej czupryny, czy pogłębiających się zmarszczek. Jednak czy osiągniecie wiecznej młodości jest ściśle powiązane z narzędziami lekarskimi?

Odpowiedzi na to pytanie szukała Helena Frith Powell. Nie chciała poddać się poszerzającej się tali, czy kurzym łapkom. "Przecież na pewno coś da się zrobić!"- mówiła. Setki kremów, pigułek i różnego rodzaju mikstur, których ceny nawet się nam nie śniły, po prostu przestały działać. Helena stojąc codziennie rano przed lustrem widziała, tylko ogromną bruzdę, która szpeciła jej czoło. Postanowiła sięgnąć po bardziej radykalne środki, których kiedyś tak się wyrzekała. Zielona herbata i joga to zaledwie początek. Botoks, liposukcja i zabiegi laserowe sprawiała, że Helena młodniała w oczach, jednak czy dalej przypominała kobietę, tak już niepodobną do siebie?

Czy tak ma wyglądać droga do wiecznej młodości? Odpowiedź znajdziecie w książce "Do piekła na wysokich obcasach". Sam tytuł już jest wymowny. Kobiety nie mogą pogodzić się z tykającym zegarem biologicznym i robią dosłownie wszystko by go zatrzymać. Autorka jak uznała, poddała się zabiegom wyłącznie na potrzeby książki, ale jak było naprawdę?


Przeczytałam jednym tchem. Wręcz można by powiedzieć lekka i (nie)przyjemna. Trafiłam na nią zupełnie przypadkiem, przeglądając stos książek w miejskiej bibliotece. Fakt, że zachęcił mnie już sam tytuł. Znajdziemy w niej wiele ciekawych porad i instrukcji jak dbać o skórę, włosy by nie stać przed wyborem igły, czy skalpela.
Kobiety od zawsze ubierały się i dbały o siebie, nie dla swoich mężczyzn, ale dla konkurencji tej samej płci. To one zwracają uwagę jaki masz lakier do paznokci, czy ostatnio przytyłaś i czy masz większy celulit od niej, skoro to ona urodziła już trójkę dzieci. Lista jest długa. Jednak czy to jest nam potrzebne? Czy nie lepiej wygląda kobieta po 60-tce z kurzymi łapkami i delikatnymi zmarszczkami na czole, od 60-tki, która pod bluzką ma dwie duże, odstające kulki i gęste, ciemne włosy sięgające aż po pas?

Naturalność, otóż to!

Co jest sekretem wiecznej młodości?
Nic. Poważnie nic.
Dobre geny, zdrowa dieta, ćwiczenia, zero alkoholu i papierosów, a przede wszystkim stresu- to jest sekretna droga do pięknego wyglądu na całe życie (nie młodego!).

Nie oszukujmy się z 70-tki, 20-stki nie zrobisz ;)

Dlaczego polecam?
-lekko i szybko się czyta
-ciekawostki na temat zdrowego stylu życia
-recenzja kosmetyków i firm
-ukazanie tych złych stron operacji plastycznych (jak nasze ciało reaguje po botoksie, czy liftingu)



Dlaczego nie polecam?
-autorka nie oszczędza nam szczegółów, co tak naprawdę dzieje się na stole operacyjnym przy poprawianiu naszej urody

Daję 6/10, lekko się czyta, jednak temat nie porywa.


Sprawdźcie sami :)